*****
— Cześć i czołem, moi kochani. Nie, to nie nowy rozdział. Jestem kompletną gapą i pod poprzednim zapomniałam o bardzo istotnej rzeczy - nie złożyłam wam świątecznych życzeń! A więc...
— Nie zaczyna się zdania od "a więc". — Lily Evans posyła mi oburzone spojrzenie, w ułamku sekundy odrywając się od grubej książki, którą od kilku godzin pochłaniała w ekspresowym tempie. Potrząsa głową, chcąc odgonić rude włosy z twarzy, a potem marszczy brwi. — Co z ciebie za pisarka?!
Słyszę chichot pozostałych Gryfonów i mimowolnie wywracam oczami, wiedząc, że lepiej się nie odzywać i nie przerywać wywodu dziewczyny.
— Daj jej żyć, rudzielcu.
— Black, nie rozmawiam z tobą.
— Och, nie rań mnie tak. Rogacz, słyszałeś, jaka jest dla mnie wredna?! Życzę sobie, żebyś znalazł nowy obiekt westchnień. Ten jest podły. I rudy. — Twarz Syriusza wykrzywia się w dziwnym grymasie, kiedy posyła Lily mściwy wzrok. — Rogacz, słuchasz mnie?!
James podskakuje nagle, jakby wyrwany z transu przez krzyk rozgorączkowanego, panikującego - jak to ma w zwyczaju - Łapę. Mruga szybko oczami, zupełnie, jak gdyby próbował obliczyć w głowie, co właściwie się stało i jak wiele ominęło go, kiedy się zaciął. Prawdopodobnie patrzył wtedy jak głupi na Lily, ale to przemilczmy.
— Zamknijcie się wszyscy. Autorka chciała coś powiedzieć.
Uśmiecham się z wdzięcznością do Alicji, która siedzi na dywanie, wsparta głową o kolano wyraźnie zadowolonego z siebie Franka. Już otwieram usta, by kontynuować składanie życzeń, kiedy przerywa mi nie kto inny, jak Black.
— Nie słuchałeś mnie! Ty w ogóle nie masz już dla mnie czasu, ty podła świnio, mendo, ty... ty gumochłonie!
— Black, Potter, nie dramatyzujcie. — Colleen uderza jednego i drugiego w czoło, szczerząc się przy tym dumnie i mrugając do mnie. — I tak nikogo nie interesują wasze kłótnie małżeńskie.
Syriusz zapowietrza się, kiedy przeszywa twarz Avis ostrym wzrokiem.
— Czy ty się w ogóle słyszysz, kobieto? Luniaczku, powiedz jej coś!
Remus uśmiecha się z pobłażaniem, a potem posyła mi porozumiewawcze spojrzenie i nim ktokolwiek zdąży się zorientować, wyciąga pospiesznie różdżkę, po to tylko, by jednym prostym zaklęciem uciszyć zdezorientowanego bruneta. Nareszcie.
Chrząkam pospiesznie, gotowa, by mówić dalej. Nikt mi nie przerwie, nikt mi nie przerwie, nikt mi...
— Ha! Widzisz, Łapciu, już nie jesteś taki cwany, co? HA! Skoro już nie możesz gadać jak kompletny kretyn, oznajmię ci, że NIE MA LEPSZEJ, niż Lily Evans! A, i to ja podbieram ci gacie. Ostatnio zabrałem twoje ulubione, te w renifery... AŁA! — James podskakuje, masując obolały nos i patrząc z wyrzutem na przyjaciela, podczas kiedy jedyne, co mi zostaje, to zrezygnowane westchnięcie. Idioci. — TY SZUJO! NIE DOTYKAJ MNIE! BIERZEMY ROZWÓD!
— Znowu marudzisz, Jim — wtrąca ze znudzeniem Longbottom, lewą dłonią gładząc proste włosy Alicji. — Co chwile się rozwodzicie. Koniec końców i tak wszystko będzie dobrze i będziecie żyć długo i szczęśliwie. No, o ile wcześniej się nie pozabijacie, co jest bardzo możliwe, biorąc pod uwagę wszelkie...
— Zaraz, zaraz. CO, DO CHOLERY?! Czy wy chcecie mi powiedzieć, że Potter i ten przygłup Black...
— A co, Liluś? Jesteś zazdrosna? — Potter posyła jej zawadiacki uśmiech, poruszając zabawnie brwiami.
W myślach wyzywam ich od idiotów, jednocześnie odliczając do dziesięciu w nadziei, że może to pozwoli mi się uspokoić. Przysięgam, że zaraz ich pobiję...
— DOSYĆ — wtrąca równie zirytowana co ja Dorcas, patrząc po kolei na każde z nich. — Możecie łaskawie przymknąć swoje parszywe, wstrętne, niewyczuwające sytuacji... Och, no tak. Już będę spokojna. Po prostu bądźcie cicho. Czas złożyć życzenia naszym czytelnikom.
— Polać jej Ognistej! — Collie wybucha śmiechem, unosząc wysoko butelkę. Kiedy jednak napotyka mój rozeźlony wzrok, natychmiast zagryza wargę i opuszcza trunek, mamrocząc przy tym coś pod nosem. — No, to tego... Wesołych Świąt?
W końcu przechodzimy do sedna sprawy!
— Tak! — dodaję szybko, kiwając przy tym głową. — Wesołych Świąt! Chcę życzyć każdemu z was, abyście spędzili ten czas w przyjemnej, ciepłej, rodzinnej atmosferze, pełnej radości i...
— Bla, bla, bla. — Najwyraźniej zaklęcie Remusa przestało już działać, ponieważ Syriusz posyła mi kpiące spojrzenie, a w jego szarych oczach widzę triumf. — Kompletne bzdury, uważaj, bo się rozczulę. JA życzę wam dużo żarcia, bo to podstawa świąt...
— ...i dużo prezentów - dodaje Collie.
— O tak, to też bardzo ważne. Nie pozabijajcie swoich ciotek, wujów czy babć za to, jacy potrafią być wścibscy... do dziś pamiętam Arabellę, to dopiero była jędza. Opowiadałem ci o niej, Coll! To ta, co biła Regulusa parasolką!
Avis i Black jednocześnie wybuchają śmiechem, a ja jedynie unoszę brew, niezdolna do skomentowania ich zachowania. Pozostali, tak jak ja, zdają się kompletnie nie mieć pojęcia, o czym ta dwójka mówi. Cóż, żadna nowość.
— Ona to nic w porównaniu do mojej prababki. Wiesz, która to, prawda? Ta, która była pewna, że Jolene to ja. Marudziła wtedy, że chyba mnie nie karmią, bo nic nie urosłam od jej ostatniej wizyty dziesięć lat wcześniej... — Kolejny chichot roznosi się po Pokoju Wspólnym. — No, ale przejdźmy do rzeczy. Tak, jak mówił Łapcia, nikogo nie zabijajcie. W razie, gdyby ktoś was denerwował, wyobraźcie sobie, że to Severus Snape z UMYTYMI WŁOSAMI. Może wtedy się przy tym uśmiejecie i przetrwacie ten wieczór.
James nagle ożywia się i postanawia dołączyć do dyskusji. Wtedy dociera do mnie, że prawdopodobnie nie uda mi się już dojść do głosu. Opieram się więc wygodnie o fotel, przymykając powieki i wyzywając się w myślach za to, że nie złożyłam czytelnikom życzeń w samotności.
— ZRÓBCIE ROZRÓBĘ! BĄDŹCIE JAK PRAWDZIWI HUNCWOCI! — krzyczy, wypinając dumnie pierś. — Ja na przykład kilka lat temu wsadziłem na głowę dynię i wskoczyłem na stół, krzycząc "CUKIEREK ALBO PSIKUS!". To było coś!
— O, tak. Twoja mama zamknęła cię w pokoju na tydzień i karmiła tylko suchym chlebem. To było super. Kocham twoją mamę — odpowiada Avis. — Hej, Lily, co ty taka cicha? To do ciebie niepodobne. I gdzie Alicja i Fra... O CHOLERA. GDZIE ALKA I FRANK?! Dorcas, widziałaś Alkę i Franka?!
— Poszli tam. — Meadowes kiwa głową w kierunku obściskujących się w kącie Gryfonów. Odpowiada jej pisk, westchnienie i odgłos wymiotów. — Peter, czy ty właśnie obrzygałeś kanapę?
— C-co? Ja... nie, no coś ty, Dorcas. — Pettigrew czerwieni się, odwracając wzrok. — Y-yy... Jedzenia! Dużo, dużo jedzenia! Najedzcie się tak, jak nigdy wcześniej!
— Mówiliśmy już o jedzeniu, Glizdogonie, ale liczą się dobre chęci — mówi Remus i mruga do niego wesoło. — Może teraz ja będę mówił. Wystarczająco wstydu już narobiliście. Życzę wam, aby te święta na długo zostały w waszej pamięci jako jedne z najlepszych. Spędźcie je z rodziną, chłońcie ciepłą atmosferę i nie zapominajcie o tych, których w tym roku braknie przy stole. Oni też tam są. Po prostu nie możecie ich zobaczyć, ale nigdy was nie opuścili.
— Pamiętajcie również o uśmiechu. Święta to czas, kiedy nie wolno wam się smucić. Spędźcie je jak najlepiej. Wybaczcie tym, którzy was skrzywdzili i przepraszajcie tych, którym wy wyrządziliście krzywdę. Tak, Potter, wybaczam ci to, że jesteś głupi. To nie twoja wina. — Lily mruga do niego, a w jej zielonych oczach błyszczą radosne iskry.
Mimowolnie uśmiecham się, patrząc na zszokowaną twarz Rogacza, który wygląda, jakby dostał najlepszy prezent na świecie. Przez krótki moment mam wrażenie, że odpowie jej jakimś inteligentnym tekstem, kiedy nagle robi coś, co tylko James Potter potrafi. Wstaje, zachowując przy tym poważną, spokojną minę, wbijając wzrok tylko i wyłącznie w Lily, zupełnie, jakby nikogo innego nie było w pomieszczeniu. Podchodzi do niej powoli i dramatycznie, jakby był świetnym aktorem grającym w przedstawieniu teatralnym. Wszyscy patrzą na niego z dziwnym wahaniem, wyczekując jakiegokolwiek słowa z jego ust. I nie muszą czekać długo; niespodziewanie James podskakuje, wydając z siebie dziwny odgłos, a potem krzyczy tak głośno, że z pewnością słyszy go cały Hogwart:
— LILY EVANS MNIE KOCHA! UMÓWISZ SIĘ ZE MNĄ?!
Nie stać mnie na nic więcej, niż uderzenie czołem w stół, przybierając przy tym zrezygnowaną minę. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają.
*****
Cóż, chyba nie muszę nic dodawać.
Powiem tylko raz jeszcze:
WESOŁYCH ŚWIĄT!
Ależ mi radość sprawiłaś pod koniec dnia tymi życzeniami! Przyjemnie mi się czytało to życzonka tym bardziej, że naprawdę się uśmiałam! :D
OdpowiedzUsuńWesoooołych :*
Cieszę się bardzo! Pozdrawiam!
UsuńP mamo, to było świetne! ;) Bardzo ciekawy przerywnik, takie nieschematyczne składnanie życie, coś lepszego niż suche "wesołych świąt" = choć ja nic na swoim nie napisałam xD
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt Delilah! Oby Cię wena nie opuszczała! <3
Wiecznie spóźniona Pietrova ♥
Cieszę się, że się spodobało! Dziękuję bardzo i pozdrawiam!:*
UsuńNo cóż, właściwie już koniec świąt, ale... życzę ci, abyś wytrwała choć w jednym postanowieniu noworocznym, byś nie przestawała pisać i by naszym bohaterom nie zabrakło Ognistej. Brakuje mi jakiś śmiesznych zwierzeń po kieliszku ( ewentualnie trzech, no może siedmiu xD )
OdpowiedzUsuńhttps://bestfriendpeeves.blogspot.com/
Dziękuję ślicznie!
Usuń